Wyścigowe deja vu - Dovizioso minimalnie przed Marquezem w Grand Prix Kataru


© Dorna Sports SL

Sezon 2018 rozpoczął się dokładnie w miejscu, w którym 2017 się zakończył. Andrea Dovizioso i Marc Marquez dalej są pretendentami do tytułu mistrzowskiego i toczą kolejne pojedynki przyprawiające kibiców o palpitacje serca. Ostatecznie na ostatnich metrach lepszy okazał się zawodnik Ducati, który wyprzedził aktualnego mistrza świata o 0.2 sekundy. Podium uzupełnił Valentino Rossi.

Zgodnie z przewidywaniami już na pierwszym okrążeniu od stawki oderwała się ośmioosobowa grupa zawodników walczących o miejsca na podium. Wśród nich znalazł się duet Suzuki, Repsol Hondy, Cal Crutchlow, Valentino Rossi, Andrea Doviozioso i Johann Zarco, który tuż po starcie wysunął się na prowadzenie. Niestety w drugiej połowie wyścigu zdobywca pole position zupełnie stracił tempo na zużytych oponach i finiszował dopiero na 8.miejscu. "[Zarco] prowadził, bo mu na to pozwoliliśmy" - stwierdził Dovizioso podczas konferencji tuż po zakończeniu wyścigu - "Wszyscy oszczędzaliśmy wtedy opony".

Do mniej więcej połowy dystansu bardzo dobrze radził sobie Alex Rins. Młody Hiszpan utrzymywał się w okolicach 5-6 miejsca, niestety 10 okrążeń przed metą zaliczył upadek i wycofał się z wyścigu. "Miałem trochę pecha. Mimo to uważam, że zaliczyliśmy niesamowity weekend" - podsumował Rins. "Wiele się dziś nauczyłem. W Argentynie na pewno pójdzie nam lepiej". 

Na tym samym okrążeniu dramat przeżył inny hiszpański zawodnik. W motocyklu jadącego na 11.pozycji Jorge Lorenzo doszło do kolejnej już awarii (trzeciej tego weekendu). Tym razem w jego Ducati skończyły się hamulce. "To było bardzo dziwne. Nie przytrafiło mi się nic takiego podczas całej mojej kariery" - przyznał Lorenzo w rozmowie z hiszpańskimi dziennikarzami. "Dojechałem do czwartego zakrętu próbując wyprzedzić Iannone, ale hamulce nie zareagowały. Wyjechałem szerzej i musiałem zeskakiwać z motocykla, żeby nie uderzyć w ścianę". Wynik na pewno go nie satysfakcjonuje, ale wobec tak groźnej usterki pozostaje cieszyć się, że nic poważnego mu się nie stało.

W drugiej połowie wyścigu wyraźnie odbudował się Maverick Vinales, który po słabym starcie przebił się z czternastego na szóste miejsce. "Po takim wyścigu jak ten, chciałoby się, żeby kolejny był już za tydzień. Gdybym startował bardziej z przodu, mógłbym walczyć o zwycięstwo" - cieszył się "Mack". Z pewnością mógł odetchnąć dziś z ulgą. Tempo z treningów i kwalifikacji nie wróżyło tak dobrego wyścigu w jego wykonaniu. Yamaha wydaje się ponownie stawać na nogi, bowiem jeszcze lepiej zaprezentował się Rossi. Włoch przez prawie cały dystans utrzymywał się za Marquezem i Dovizioso, oddając im pole dopiero kilka okrążeń przed metą. "Cieszę się, że mogłem jechać z liderami. To było za mało na zwycięstwo, ale podium jest dobre na początek sezonu" - przyznał 'Doktor'.

Finałowy pojedynek rozegrał się między zawodnikiem z numerem 93 i 04. Ostatecznie górą był ten drugi, chociaż nie przyszło mu to łatwo. Musiał bronić pozycji aż do ostatniego zakrętu, gdzie Marquez zdecydował się przeprowadzić brawurowy atak. "Gdybym tego nie spróbował, nie mógłbym spać spokojnie" - przyznał Hiszpan z rozbrajająca szczerością. "Wygląda na to, że zaczęliśmy sezon tak jak skończyliśmy poprzedni. To jak deja vu. Ostani zakręt z Andreą, wejście w zakręt, wyjazd za szeroko, on wchodzi w zakręt i wygrywa. Mam nadzieję, że to się zmieni w przyszłości, ale i tak jestem zadowolony. Dziś [Dovizioso] zasłużył na zwycięstwo, był od nas szybszy".

Po trzech drugich miejscach z rzędu na torze Losail, Dovizioso wreszcie doczekał się upragnionego zwycięstwa. Już od początku tego weekendu z wypowiedzi Włocha dało się wyczuć, że jest bardzo pewny siebie. Po takim sukcesie z pewnością poczuje się jeszcze silniejszy. "Motocykl spisywał się dziś bardzo dobrze, szło mi łatwiej [na tym torze] niż w przeszłości (...) Potwierdziliśmy odczucia jakie towarzyszyły mi już przed wyścigiem, [nasza wygrana] to nie jest zaskoczenie. Kolejne rundy będą bardzo dla nas bardzo ważne (...) oczywiście mamy nieco lepszy motocykl niż w ubiegłym roku, udowodniliśmy to już zimą i w ten weekend, ale to nie wystarczy, kiedy jest tak wielu szybkich zawodników" - podsumował dzisiejszy zwycięzca.

Najszybszym motocyklistą z prywatnego zespołu był finiszujący tuż za podium Cal Crutchlow, natomiast spośród tegorocznych debiutantów najlepiej spisał się dwunasty Franco Morbidelli. Maverick Vinales idealnie to podsumował - po takim wyścigu chciałoby się kolejny już za tydzień. Niestety teraz czekają nas aż trzy tygodnie oczekiwania. Kolejna runda odbędzie się dopiero 8 kwietnia w Argentynie.

Wyniki wyścigu o Grand Prix Kataru


Komentarze